Jest legendą

Jest godne polecenia

Wydawać by się mogło, że wydanie w naszym kraju „Jest legendą”, antologii napisanej w hołdzie Richardowi Mathesonowi, jest pomysłem co najmniej ryzykownym – każdy z zawartych w niej utworów jest wariacją na temat danego dzieła giganta grozy, który jednak w naszym kraju nie jest tak znany, jak w Ameryce. Można by się zastanawiać, czy jest sens sięgać po ten zbiór, nie znając wszystkich utworów Mathesona, przerabianych przez autorów opowiadań. Obawy te jednak są bezpodstawne z dwóch powodów: po pierwsze z tego względu, że każdy tekst jest opatrzony krótkim komentarzem wskazującym na kontekst jego powstania, po drugie dlatego, że niemal wszystkie utwory antologii bronią się bez problemu jako samodzielne byty – są tak doskonałe, że nawet nieznajomość pierwowzoru nie przeszkadza w żaden sposób w lekturze.

Z reguły jestem przeciwnikiem omawiania poszczególnych tekstów, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju zbiory. Ocenie poddawana jest cała książka i według mnie powinno się przekrojowo analizować całość, by nie zanudzać czytelnika sztucznym rozwlekaniem recenzji poprzez streszczenia pojedynczych utworów. W tym przypadku jednak nie mogę się powstrzymać. Niektóre opowiadania są istnymi perłami, które wzbudziły we mnie tak ogromne emocje, że aż przebieram z niecierpliwości nogami, by móc się nimi podzielić.

Pierwszym z nim jest „Gaz do dechy”, do napisania którego pierwszy raz połączyli swoje siły Stephen King oraz jego syn, Joe Hill. Jest to historia gangu motocyklistów, którzy na opustoszałej drodze są ścigani przez oszalałego kierowcę podrasowanej ciężarówki, miażdżącej wszystko, co wpadnie pod jej koła. Akcja jest – dosłownie – pędząca i nie można się od niej oderwać nawet na chwilę. Co więcej, jest tutaj zawarty smaczek, który będzie nie lada gratką na fanów rodzinki Kingów – w tle walki o przeżycie na opustoszałej szosie zarysowuje się intrygująca relacja między ojcem i synem, którzy są jednymi z członków gangu. Do tej pory nie mogę się pozbyć myśli, czy tym sposobem King i Hill przemycili jakieś intymne wątki ze swojego wspólnego życia, czy też po prostu pełnym zgrywy mrugnięciem do czytelnika uczynili z tego motywu ciekawy blef.

Kolejnym opowiadaniem, o którym muszę napisać, jest „Piękno odebrane ci w tym życiu istnieje wiecznie”, autorstwa Braunbecka. Jest ono nie tylko utworem refleksyjnym, z gatunku tych, gdzie przemyślenia narratora stanowią jego główną siłę, ale też wybitnie nieprzewidywalnym: po przeczytaniu zakończenia poczułem się, jakbym dostał potężny cios w twarz – otrzeźwiający i dający błysk olśnienia, dzięki któremu cały tekst postrzega się zupełnie inaczej, niż na początku. Jest to doskonały przykład na to, że za pomocą prostych chwytów można wywołać potężny efekt, który pozostanie w czytelniku na długo po przeczytaniu ostatniego zdania. Dobrze, że powstają jeszcze dzieła nieprzekombinowane, ale mimo to potrafiące tak zaskoczyć, że trzeba je przeczytać drugi raz, by delektować się nimi, mając już pełny ogląd sytuacji.

Teraz porozpływam się nad moim numerem jeden nie tylko opisywanej antologii, ale też ostatnich kilku miesięcy – „Zdobyczy” Lansdale’a. Po przeczytaniu tego opowiadania zrozumiałem, dlaczego trupie czaszki są wiecznie uśmiechnięte: ponieważ w grozie tkwią nieprzebrane pokłady… komizmu. Utwór ten opowiada o stworzonej przez tajemnicze plemię Indian morderczej laleczce, która postanowiła zapolować na swojego nowego właściciela. Cała historia jest tak cudownie groteskowa, że nie sposób jej nie pokochać. Ten, Który Zabija, bo tak nazwana została makabryczna zabaweczka, z miejsca stał się moim ulubionym schwarzcharakterem i wprost marzę o tym, by opowiadanie to zostało przeniesione na ekran. Być może zostanę posądzony o przesadę, ale według mnie Lansdale tym opowiadaniem ukradł Mathesonowi cały show, bo zareklamował – z doskonałym skutkiem – przede wszystkim siebie.

Mógłbym jeszcze opisać wyjątkowo przewrotnego „Wezwanego”, przerażający „Powrót do Piekielnego Domu”, świdrująco pesymistyczny „Nawrót” i cała masę innych opowiadań, jednak czuję, że i tak sobie za dużo pofolgowałem, opisując wyżej trzy najlepsze teksty. Czas więc wrócić do swojej konwencji i opisać ogół: antologia jest bardzo wszechstronna – znajdziemy tam szybką sensację, trzymający w napięciu thriller, rasowy, budzący dreszcze horror, groteskę, science-fiction, a nawet jeden tekst głęboko osadzony w konwencji westernu. Wydawać by się mogło, że taki rozrzut tematyczny spowoduje nierówność zbiorku. Nic bardziej mylnego – są oczywiście słabsze teksty, jak „Venturi” napisane przez syna legendy, jednak te nieliczne potknięcia pozostają niezauważone na tle równego marszu innych autorów, którzy stanęli ramię w ramię, by oddać hołd gwieździe grozy. I uczciwie trzeba przyznać, że tym zbiorkiem osiągnęli oni swój cel w znakomity sposób.

Antologia spełnia swoje zadanie w stu procentach – zaspokoi głód porządnej literatury tych, którzy cenią Mathesona oraz zaostrzy apetyt na jego twórczość tym, którzy znają autora jedynie z ekranizacji jego powieści z Willem Smithem w roli głównej. Mówię to z pełnym przekonaniem, bo jestem niejako połączeniem obu tych grup – zachwycałem się nad pomysłowymi wariacjami tych dzieł Mathesona, które kojarzę i poczułem się zachęcony, by przeczytać te pierwowzory, o których nawet nie słyszałem. Co więcej, dzięki temu zbiorkowi miałem okazję się zapoznać z takimi twórcami, jak Braunbeck czy Lansdale i jestem przekonany, że był to jedynie początek dłuższej znajomości z nimi. Jeżeli miałbym streścić w jednym zdaniu wrażenia, jakie wywołała we mnie lektura tej książki, brzmiało by ono tak: Matheson bez wątpienia jest legendą, a „Jest legendą” z całą pewnością jest godne polecenia.

Jest legendą

Tytuł: Jest legendą

Autor: Ramsey Campbell

Wydawca: Sine Qua Non

Data wydania: 19 października 2011

Format: 368 s.

Cena okładkowa: 34,90

Opis z okładki:

Światowa czołówka twórców literatury grozy składa najlepszy możliwy hołd jednemu z nich – Richardowi Mathesonowi, autorowi m.in. powieści „Jestem legendą” i scenarzyście kultowego serialu „Strefa mroku”.
Oryginalne, pisane specjalnie z tej okazji opowiadania wykorzystują i rozwijają wątki twórczości Mathesona, na nowo ożywiając jego osobliwy, przerażający i całkowicie prawdziwy świat. Znajdziemy tu owoc pierwszej współpracy na linii ojciec – syn, Stephen King – Joe Hill (znakomicie napisana i trzymająca w napięciu historia krwawego pojedynku na szosie), swoje najcięższe działa wytaczają m.in. Nancy A. Collins (pełna seksu i przemocy upiorna opowieść o nawiedzonym domu), F. Paul Wilson (zaskakująca opowieść mężczyzny, którego życiowym celem jest utrudnianie egzystencji swoim sąsiadom) i John Shirley (historia mężczyzny, który cofa się w czasie, by zapobiec samobójstwu swojej dziewczyny). Wstęp napisał sam Ramsey Campbell, legenda brytyjskiego horroru. Miłośnicy twórczości Mathesona będą zachwyceni, a siła i jakość opowiadań zadowoli wszystkich fanów literackiej grozy.

Przewiń na górę