Alraune

Kiedy w moje ręce trafiło wznowienie Alraune, czyli bodaj najbardziej znanej powieści Hannsa Ewersa, powiem otwarcie, że zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. O autorze, który wymieniany jest jako jednego z najważniejszych twórców literatury grozy początku XX wieku, słyszałem niewiele. Choć może patrząc na jego flirt z NSDAP i to, że Alraune dorobiło się łatki jednej z ulubionych książek Hitlera nie jest specjalnie zaskakującym fakt, że Ewers stał się autorem nieco zapomnianym. Nie znałem także tematyki powieści, a co najważniejsze nie wiedziałem na ile wydana w 1911 roku powieść będzie się bronić po latach.

Niektórzy może się trochę obruszą na takie myślenie, ale moje przygody z literacką klasyką grozy (i nie tylko) nauczyły mnie, że nie zawsze dzieła, które ceni się jako przełomowe, ważne czy wyznaczające trendy dobrze znoszą próbę czasu. Oczywiście wchodzimy na teren rozważań bardzo subiektywnych, bo wystarczy przywołać dwie absolutnie klasyczne powieści grozy, czyli Frankensteina oraz Draculę, aby zauważyć jako bardzo potrafią one dzielić współczesnych czytelników. Osobiście, mimo kilku prób, przez opus magnum Mary Shelley nadal nie przebrnąłem (i nie pomogła nawet moja fascynacja poruszaną przez nią tematyką). Dla odmiany Dracula, która przez wielu uznawana jest za powieść archaiczną, by nie powiedzieć po prostu słabą, w moich oczach stanowi nadal świetny przykład porządnej, rozrywkowej powieści grozy.

Ale kończąc ten przydługi wstęp postaram się przybliżyć o czym w zasadzie jest Alraune. Opowieść przetwarza motyw niemieckiej legendy o alraunce – tajemniczym posążku, który właścicielom przynosi szczęście, pieniądze i powodzenie we wszelkich działaniach. Cena jest jednak wysoka, bo alraunka przynosi także ból i cierpienie. Ewers przetwarza tę legendę, opowiadając historię stworzenia ludzkiej wersji posążka i konsekwencji z tym związanych. W przypadku tej książki bardzo trudno jednoznacznie określić przynależność gatunkową. W mojej ocenie to specyficzny melanż elementów literatury grozy z powieścią psychologiczną, wątkami społeczno-obyczajowymi, a czasem nawet humorem. Jedno jest pewne: powieść już w momencie jej pierwszego wydania budziła kontrowersje i mimo upływu lat niewiele się pod tym kątem zmieniło.

Początek opowieści o stworzeniu Alraune nadal potrafi lekko zaszokować. Tym bardziej, że chłodny, zdystansowany styl Ewersa, w połączeniu z jego umiłowaniem do szczegółów i opisywanymi wydarzeniami daje momentami piorunujące efekty. Teoretycznie Ewers nie epatuje brutalnością i wulgarnością, ale potrafi być tak bezpośredni, że przy niektórych scenach nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że u kilku autorów literatury gore potrafiłby wzbudzić konsternację. Tym większą, że ma on dar przełamania wyjątkowo mocnej, perwersyjnej i niepokojącej sekwencji zdarzeń niespodziewanym poczuciem humoru. Często wręcz smoliście czarnym. Ale co ważne, Ewersa nie interesuje proste szokowanie, a budzący kontrowersje eksperyment staje się jedynie punktem wyjścia dla historii o przekraczaniu granic i ludzkich obsesjach.

Całość opowieści śledzi się z niesłabnącym zainteresowaniem, a do tego muszę przyznać, że autorowi udaje się nieźle zwodzić czytelnika. Parę razy złapałem się na tym, że myślałem, iż wiem w którym kierunku zmierza dany wątek, a Ewersowi udało się mnie jednak zaskoczyć. I jeżeli miałbym jakieś uwagi do części fabularnej to mam jedynie wątpliwości co do zakończenia. Całość kończy się bowiem dość gwałtownie, wręcz się urywa. I pozostawiła mnie w poczuciu jakby Ewers chciał to zakończyć inaczej, ale obawiał się nazbyt szokującego finału (brzmi to dość enigmatycznie, ale nie chcę psuć Wam zabawy). Nie jest to więc zakończenie złe, ale z mojego punktu widzenia nie do końca satysfakcjonujące.

Przed lekturą nie wiedziałem, czy Alraune się obroni w oczach współczesnego czytelnika, ale mając powieść za sobą mogę śmiało stwierdzić, że fabularnie książka ma naprawdę dużo do zaoferowania. Dostarcza bowiem i rozrywki i całkiem pokaźnej ilości materiału do przemyśleń. Niestety mam z nią jeden problem: momentami czyta się ją dość ciężko. Podejrzewam, że częściowo jest to wina starego przekładu, który nie tyle jest zły, co wymagałby moim zdaniem pewnego dostosowania pod współczesnego czytelnika. Niektóre fragmenty brzmią w mojej opinii po prostu nazbyt archaicznie i wybijają czytelnika z rytmu. Ale częściowo odpowiada za to także słaba korekta, która momentami totalnie przysnęła, serwując sporą ilość literówek i innego rodzaju błędów. Trochę szkoda, że zdarzyło się to akurat w przypadku wznowienia tak unikatowej powieści (tym bardziej, że czytałem choćby Królestwo cieni od tego samego wydawnictwa i takowych błędów nie zauważyłem).

Alraune to powieść godna uwagi i polecenia. Nie ma co ukrywać, to nie jest lektura lekka i wymaga (szczególnie ze względu na część językową) od czytelnika pewnego skupienia. Ale z drugiej strony ta ciekawa i wciągająca opowieść łączy w sobie walory historii czysto rozrywkowej ze sporym materiałem do refleksji, czym rewanżuje się zaangażowanemu czytelnikowi z nawiązką. Ja lubię być po lekturze przyjemnie zaskoczony, a w tym przypadku dokładnie tak się stało. Tym samym uznaję swoje pierwsze spotkanie z Hannsem Heinze Ewersem za udane. Na tyle, że na pewno sięgnę po jego inne dokonania. Bardzo ciekawi mnie jakie niespodzianki jeszcze przede mną.

Alraune

Tytuł: Alraune

Autor: Hanns Heinz Ewers

Wydawca: Agharta

Data wydania: wiosna 2014

Format: s. 234, oprawa miękka

Cena okładkowa: 39,00

Opis z okładki:

Hanns Heinz Ewers (1871 – 1943) — kon­tro­wer­syjny i nie­zwy­kle poczytny przed wojną nie­miecki pisarz. Autor powie­ści, opo­wia­dań, repor­taży podróż­ni­czych. Zasły­nął jako kon­ty­nu­ator tra­dy­cji lite­rac­kich E.A. Poe i jeden z pre­kur­so­rów współ­cze­snego hor­roru. Do jego wpływu przy­zna­wał się H.P. Love­craft, a w Pol­sce Sta­ni­sław Przy­by­szew­ski, jego przy­ja­ciel, popu­la­ry­za­tor i tłumacz.

Mimo iż dzieło zali­czone zostało do gatunku prozy nie­sa­mo­wi­tej, owa nie­sa­mo­wi­tość, co pod­kre­ślał sam pisarz, daje się zawsze wytłu­ma­czyć w spo­sób natu­ralny. Fascy­no­wała go mroczna strona ludz­kiej psy­che i roz­ma­ite pato­lo­gie z niej pły­nące. Stąd w jego twór­czo­ści poja­wiają się tematy i obrazy bar­dzo śmiałe jak na swoje czasy. Per­wer­syjna sek­su­al­ność, prze­moc i sza­leń­stwo odma­lo­wane są chłod­nym okiem nie­tz­sche­ań­skiego amo­ra­li­sty, a pre­zen­to­wane histo­rie są pre­tek­stem do uka­za­nia ludz­kiego zwie­rzę­cia ukry­tego pod maską spo­łecz­nych konwenansów.

Nazwi­sko Ewersa okryte jest nie­sławą w związku z jego zaan­ga­żo­wa­niem w naro­dowy socja­lizm. Na zle­ce­nie samego Führera napi­sał nawet hagio­gra­fię SA-manna Hor­sta Wessela zaty­tu­ło­waną Einer von vie­len. Mimo to, na sku­tek kon­flik­tów par­tyj­nych, jego twór­czość została w 1934 r. zaka­zana. Pisarz umarł w nędzy, a jego flirt z NSDAP pło­żył się cie­niem na powo­jen­nej recep­cji jego twórczości.

Pre­zen­to­wana powieść jest pierw­szym pol­skim współ­cze­snym wydaniem.

Alraune jest naj­słyn­niej­szą pozy­cją w dorobku Ewersa. Wraz z Uczniem czar­no­księ­skim i Wam­pi­rem układa się w cykl połą­czony osobą Franka Brauna, sta­no­wią­cego porte-parole samego autora.

Powieść prze­twa­rza temat sztucz­nego czło­wieka znany z histo­rii o mon­strum Fran­ken­ste­ina, dodat­kowo jed­nak za tło filo­zo­ficzne służy modna wów­czas euge­nika. Tytu­łowa Alraune to kobieta powstała w wyniku eks­pe­ry­mentu sztucz­nego zapłod­nie­nia pro­sty­tutki nasie­niem ska­za­nego mor­dercy. Alraune brak jakie­go­kol­wiek krę­go­słupa moral­nego, w związku z czym dopusz­cza się ohyd­nych czy­nów, by na koniec szu­kać zemsty na swoim twórcy.

 

Przewiń na górę